Dnia 8 sierpnia roku Pańskiego 2003, nasz senior Wasek decyzje podjął, aby kompania na Śląsk ruszyła, w odpowiedzi na zaproszenie szlachetnego Bractwa Rycerskiego Puszczy Pszczyńskiej i Fundacji zamku Chudów. Załadowaliśmy nasza karawanę, przez smarda Czaję prowadzona i wyruszyliśmy. Nie wszystek braci rycerzy mógł opuścić swe posiadłości, jako ze to czas żniw i dopilnować osobiście gospodarstw woleli. W delegacyje zgłosili się: pachoł Seba z Wawra, Pan Suchy z swa ówczesną białogłową Agnieszka, trzon boskiego oddziału, czyli pachoł Schab oraz smardzi Czaja i Misza, służka Kenna, która pilnować hulaszcze towarzystwo sobie przyobiecała, oraz nasz senior Wasek. Jako ze w dniu tym urodziny Miszy wypadały, a droga przed nami długa była, Wasek wydal zgodę na wytoczenie beczułki miodu, a gdy dno ujrzeliśmy, a humory już lepsiejsze były, to i druga beczkę odszpuntowaliśmy, no a potem za pomyślność wyprawy i trzecia opróżniliśmy, a żeby i dać zarobić przydrożnemu szynkarzowi czwarta i piątą zakupiliśmy. Tak wiec wesoło czas mijał w naszej karawanie, po trakcie katowickim mknącej, a gdy w środku głuchej nocy na miejsce zajechaliśmy, Schab znużony podróżą wstać nie chciał i w słowach, których tu przytoczyć nie wypada, prosił żebyśmy mu spokój dali. W dysputę Wasek się wtrącił, broniąc swego poddanego, aby go budzić, gdy na miejsce dotrzemy. Szczęściem od niebios, Kenna jak zwykle przytomna, po kwadransie pertraktacji z seniorem, przetłumaczyła mu ze już na miejsce zajechaliśmy i obozowisko należy rozstawić. Gdy namiot stawialiśmy, zacni płatnerzy z Konina przyszli nas powitać. Po staropolsku. Chlebem, solą i gorzałką. Co prawda chleba i soli im zbrakło, ale gorzałki mieli w brud i do rana przy ognisku biesiadowaliśmy, stare wyprawy wspominaliśmy, a i niejedna pieśń odśpiewaliśmy, za co śpiących w obozie z całego serca przepraszamy. Rano cala drużyna z bólem głowy wstała, prawdopodobnie lokalnym powietrzem wywołanym. Z minami równie nie świeżymi jak nasze oddechy odebraliśmy prowianty i zaczął się jarmark. Gawiedź wszelaka z okolic i daleka przybyła, aby wziasc udział w zabawie. Zaczęło się od przemarszu gdzie wszystkie chorągwie w pełnej krasie się zaprezentowały, a znamienitego rycerstwa w sile się zjechało. Nawet z dalekiej krainy Serbii goście na Chudowski zamek zajechali i wspaniałymi pokazami akrobatyczno - siłowymi zebranych, co godzinę zabawiali. Pan zamku przywitał wszystkich i oficjalnie otworzył jarmark.

Kupcy, kramarze, rzemieślnicy, przekupki i kucharze z polowy Polski na ta okazje przybyli i różnorakie precjoza sprzedawali. Było wszystko. Kolorowe szaty leżały obok mieczy ciężkich i pancerzy, przez wyżej wspomnianych naszych przyjaciół z Konina na handel wystawionych, wiatr unosił zapachy ziół zamorskich; przy stoisku z błyskotkami wianuszek niewiast dowcipkował z kramarzem; a panowie rycerze buty zacnego szewca Krokieta podziwiali. A i nam atmosfera zabawy się udzieliła i na błogim leniuchowaniu w cieniu dębów czas nam do popołudnia upłynął. Gdyśmy tak wypoczywali, heroldzi ogłosili ze wkrótce turniej czterech Róź się zacznie, a panowie rycerze będą mogli walczyć w imię dam serca swoich. Ucieszył się wielce nasz senior, ze wreszcie w szranki będzie mógł stanąć, gdyż to człowiek czynu i nadmiar nieróbstwa meczy go niezmiernie, lecz nie dane było mu miecz na tym turnieju skrzyżować.

Okazało się,ze tarcze herbowa na włościach swych zostawił, a warunkiem dopuszczenia do udziału było posiadanie takowej. Aj jak pluł se Wasek w brodę! Ale dzielnie żeby zacisnął i zbroi swej Panu Patrisowi użyczył, aby imię swej niewiasty sławił. Nam nie pozostało nic innego jak wmieszać się w gawiedź i z trybun oglądać widowisko. Sześciu zbrojnych w końcu do boju stanęło, a wśród nich takie zacne osoby jak Pan Wojciech z Białej z Wolnej Kompani Beskidzkiej w służbie księżnej Anny z Białej, Don Diego z dalekiej Mauretanii, Piotr Ponury z Krakowskiego Bractwa Rycerskiego, a jego tytuł to Palatyn Krakowski i wspomniany wyżej Pan Patris. Twardo na ubitej ziemi wszyscy w szranki stawali i choć każdy chciał wygrać, to i tak najważniejszy był honor rycerski, wiec potykano się wedle zasad szlachetnych. Czy to męstwo Pana Patrisa, czy tez dobra zbroja,w jakiej przyszło mu się pojedynkować, w każdym razie jego luba największy bukiet róż w ręku miała i to on bohaterem tegoż konkursu został. Wszyscy z gratulacyjami do niego pospieszyli, a i my radzi z jego zwycięstwa byliśmy. Nie wszystek emocje po turnieju opadły, gdy na środek obozowiska rycerskiego wpadła umorusana, zapłakana wieśniaczka i zakrzyknęła: „Gore, gore!!! Biada nam!!! Ratunku!!!". Okazało się ze jakaś zuchwała kompanija szubrawców na pobliska wioskę najechała i dalej ja z dymem puszczać! Dwa razy nie musiała powtarzać. Kwadrans nie minął jak Seba i senior Wasek pełne zbroje na sobie mieli i wraz z reszta zbrojnych na odsiecz ruszyli. A za nimi reszta nas, z czym kto miał pod ręką. Luna na niebie z nad płonących stodół się unosiła, krzyki niewiast z śmiechem plugawym najeźdźców po nocy się rozchodziły, gdy nagle z wielu gardeł „HUUUURRRAAAAAA!!!" się rozległo i nasi z krzaków wyskoczyli, aby bić psubratów! Miecz Wąska i topór Seby, błyszcząc w blasku ognia,raz za razem na głowy wrogów spadał! Krew gęsto się przelewała, lecz dzięki niebiosom, wrogów naszych,a nie nasza. Bój trwał zażarty, ale szala zwycięstwa na nasza stronę coraz bardziej się przechylała, bo i jakież to szanse banda oprychów miała w konfrontacji z takim kwiatem rycerstwa? W końcu morale wroga padło całkowicie i rzucili się do ucieczki, ale nie zbiegli daleko, bo wszystkich wyłapano i w ręce wojewody oraz urzędującego na zamku kata oddano. Niech ich dusze wieki w piekle płoną.

Wzruszony i wielce rad wojewoda podziękował wszystkim i w nagrodę swych alchemików poprosił, aby odpalili sztuczne ognie od kupców z Kitaju zakupione. Takich cudów w życiu żem nie widział! Cale niebo błyskało kolorowymi ogniami, jakby stado smoków nad nami pojedynek na płomienne oddechy toczyło, a za chwile BUUUM i błękitne gwiazdy dookoła iskrzyły i miało się wrażenie jakby na głowy spaść zara miały!!! Cala gawiedź z gębami rozdziawionymi w to patrzała i niejeden ze zdumienia oczy przecierał, bo zaiste magia to niesamowita była! Po tym pokazie Pan Zamku podziękował zebranym przybyszom i na dzień następny zaprosił, a rycerze po namiotach się porozchodzili. Wieczerzaliśmy przy ognisku, strudzeni bardzo, bo dzień pełen wrażeń był. Wszyscy już na spoczynek się udawali. Czaja zmęczony wielce słońcem i wczorajszym powożeniem, przy ognisku podchrapywal, Schab na siamak własnego projektu się wdrapał i pod gołym niebem zasypiał, reszta mościła sobie posłania w namiocie, a my z seniorem Waskiem na obchód po obozowisku poszliśmy, aby zagadać z tym i tamtym i dobre układy rycerskie podtrzymać. Dzięki temu usłyszeliśmy pieśni rycerskich moc, śpiewanych przez niewiasty, które za Panem z Białej przybyły, a resztę nocy z Kompania Rzeszowska przegadaliśmy i rożne ważne tematy poruszane były. W końcu i nas zmęczenie chwyciło, i na spoczynek się udaliśmy. Rano rześko wstaliśmy, zjedliśmy poranna strawę i na warcie przyszło nam stanąć. Dzielnie trwaliśmy w promieniach palącego słońca i czujnie obserwowaliśmy teren. Wasek i Seba przywdziali zbroje, gdyż potykać się w pojedynkować się mieli. Seba razem z nami, pospólstwem, stróżował przy bramie i przed zebranymi niewiastami męstwo swe pokazywał dając pokaz sztuk walki ciężką halabarda, a przypomnieć należy ze gorący to był dzień, oj gorący... Dlatego zimnym piwem się chłodziliśmy zapamiętale. Gdy część z nas pełniła służbę, pozostali w pobliskiej karczmie razem z Panem Patrisem i jego drużyną biesiadowali. W pewnym momencie Piotr Ponury tako do Waska rzecze: „Nie wedrzesz się Panie na most przeze mnie i dwóch mych rycerzy pilnowany, a jeśli tego dokonasz to najlepsza flaszkę wina z mych piwnic otrzymasz." Nie namyślając się długo przyjął wyzwanie. Pan Piotr z dwójką swych ludzi stanął po jednej stronie mostu, a Wasek po drugiej. Po ukłonieniu się sobie, jak to szlachetne wychowanie nakazuje, nasz senior opuścił przyłbice i natarł na wrogów z siłą tura. Bronie się skrzyżowały, rozległ się szczek metalu i po chwili pierwszy przeciwnik osunął się na kolana. Drugi,w tym czasie, silny cios z półobrotu w tętnice Waska wymierzył, ale nie udało mu się go zaskoczyć! Ostrze zjechało po tarczy i napastnik sam musiał zacząć się bronić przed szybka i celna kontra. Nie udało mu się waskowego tempa wytrzymać i po silnym ciosie tarza w korpus również musiał spasować. Ostatni z obrońców widząc jak jego kompani padają, we wściekłość popadł i z impetem jął seniora toporem okładać, lecz ten spokojnie przetrzymał atak i sprytnym cieciem, które wślizgnęło się pod tarcze i temu przeciwnikowi dal rade. Drugi brzeg został zdobyty!!! Oczywista nikt nikomu krzywdy nie zrobił, bo to honorowa walka była, mająca na celu sprawdzenie się a nie wyrzezanie tak zacnych rycerzy. Wedle zasad, kto trafiony,ten odstępował.

Wasek triumfował. Wiele pochwal od wszystkich zebrał, a od Piotra Ponurego przyobiecana i sprawiedliwie wywalczona, flaszkę najlepszego wina otrzymał. A później nadal się pojedynkowano by swój kunszt szermierczy podszkolić. Seba i Wasek dzielnie stawali i imię Smoczej Kompanii rozsławiali, a pachołkowie w bukłakach napoje im przynosili, co by więcej sil mieli. Niestety, co dobre szybko mija i po namowach ze strony reszty naszej drużyny, Wasek rozkaz do powrotu wydal. Zwinęliśmy obóz, serdecznie pożegnaliśmy wszystkich i wsiedliśmy do naszej karawany, jako ze na ziemie mazowiecka daleka droga przed nami była. Wszyscy milo wspominamy te wyprawę na Zamek Chudowski. Dzięki składamy organizatorom za zaproszenie i jeżeli będzie możliwość, to w przyszłym roku powrocim do tej krainy szczęśliwej, gdzie i ja byłem i miód i wino piłem.

Smard pokorny Misza

Post Scriptum. Żałość tylko nasze serca ściskała, ze Pan Zapaśnik z nami wyruszyć nie mógł.
Bez niego niczym owieczki bez pasterza byliśmy i wciąż wspominaliśmy
jego czyny chwalebne oraz innym opowiadaliśmy, jaki z niego zacny wielmoża
i niejeden, przykład powinien brać z niego.

Smard niegodny buty mu całować misza

 

Oblężenie Tykocina 2016
Oblężenie Tykocina 2016
Oblężenie Tykocina 2016
Oblężenie Tykocina 2016
Wykonanie h15.pl